Samochody elektryczne zdobywają coraz większe uznanie kierowców i fanów motoryzacji, ale nadal są ułamkiem wszystkich samochodów poruszających się po drogach i autostradach. Dlaczego? Nadal największym problemem jest zasięg samochodów elektrycznych z powodu braku odpowiedniej infrastruktury, czyli najprościej mówiąc, problem z ładowaniem takiego samochodu w czasie dłyższej podróży.
Rządy państw europejskich próbują zachęcić do zakupu modeli elektrycznych dopłatami lub zwolnieniami od podatku. Polska zachęca przywilejami, jakimi są w niektórych miastach darmowe parkowanie w centrum czy możliwość jazdy bus pasem.
Rosja natomiast zamiast rozdawać ulgi, skupiła się na budowie infrastruktury. Premier Dmitrij Miedwiediew podpisał dekret, na mocy którego każda stacja benzynowa w Rosji musi zostać zaopatrzona w stację ładowania dla pojazdów elektrycznych do 1 listopada 2016 roku.
Pomysł wydaje się być bardzo dobry, chociaż pojawiają się głosy krytyki – skoro właściciele stacji paliw zostali obarczeni obowiązkiem zbudowania punktów ładowania samochodów elektrycznych (czyli obarczeni dodatkowymi kosztami prowadzenia działalności bez pomocy ze strony państwa) to czy odpowiednio zrealizują stawiane im wymagania? Czy w trosce o własne budżety nie będą instalować tanich, mało skutecznych rozwiązań? Czy kierowcy skorzystają z takich stacji, gdzie punkt ładowania potrzebuje 9 godzin na napełnienie akumulatora samochodu elektrycznego (tyle godzin trwa ładowanie przy użyciu tanich stacji ładowania)? Czy to zachęci do kupna takiego auta?
Media podają, że aktualnie w Rosji jeździ około 500 samochodów elektrycznych. Bardzo mało jak na populację liczącą 144 mln osób.
Czy rozwiązanie zastosowane w Rosji, może przyjąć się w Europie i umożliwi podróżowanie elektrycznymi busami? Czy istnieje szansa na elektryczny przewóz osób do Holandii czy Niemiec z Polski? Na odpowiedzi na te pytania musimy jeszcze zaczekać, ale będziemy z zainteresowaniem śledzić temat samochodów elektrycznych w Europie.